Zaczęło się od tematu wyjazdu integracyjnego z aspektami budowania zespołu. Skończyło się wielką przygodą i zmaganiami plemion w magicznej Galindii. Ale od początku…
Wrześniowy ciepły poranek. Pracownicy zbierają się w siedzibie firmy, by z niej wyruszyć na dworzec kolejowy i wsiąść w pociąg ze Szczecina… nie wiadomo dokąd. Bowiem cały wyjazd otoczony był aurą tajemniczości i 99% osób nie wiedziało jaki jest cel podróży. Nie była ona krótka, bo trasa ze Szczecina na Mazury trochę trwa. Zadbaliśmy jednak o atrakcje w pociągu. Były gry planszowe i karciane, filmy, a także nasza ulubiona ekipa barmańska, która towarzyszyła nam na całej trasie… była też walka z czasem, bowiem w dwóch wagonach podłożone były “bomby”, aby je rozbroić, nasi dzielni pasażerowie musieli się nieźle nagłówkować i rozwiązać szereg zagadek.
Potem przejażdżka autokarem w dalsze nieznane. Po zmroku dojechaliśmy na miejsce, a raczej dojechalibyśmy, gdyby nie napad dzikiego plemienia Galindów, którzy wyciągnęli gości z autokarów i z pochodniami zaprowadzili do magicznego lasu. Oto rozpoczęła się przygoda w magicznej Galindii, uroczym miejscu na Mazurach. Przez kolejne dwa dni, pod czujnym okiem trenera i coacha Tomasza Grygorcewicza uczestnicy reprezentujący dzielne i wyspecjalizowane w różnych dziedzinach plemiona zmagali się w licznych konkurencjach i zadaniach rodem z wczesnośredniowiecznych czasów, poznając uroki samej Galindii oraz mazurskiego łona przyrody. Dwudniowy plemienny team-building, wieczorne imprezy przy ogniskach, świeże powietrze i czyściuteńkie jezioro… to wszystko było mieszanką relaksu, dobrej zabawy i integracji. Aż ciężko było wrócić do rzeczywistości. Tego typu imprezy zapadają długo w pamięci uczestników, a historie o nich opowiadane są jeszcze przez wiele tygodni. Do dziś sztandary plemienne zdobią też siedzibę firmy. 😀
Takie przedsięwzięcie wymaga swoistego majstersztyku planowania i organizacji. Ciekawa podróż w ciasnej przestrzeni pociągu z minimalnym zapleczem na cokolwiek, a także przygotowanie dwudniowej gry terenowej, tak by nie znudzić i nie zmęczyć – było to dla nas frajdą i wyzwaniem w przygotowaniach, a finalnie – niezwykłą przygodą dla uczestników. Nieskromnie przyznamy, że takie eventy nie tylko miło się planuje, ale też realizuje i obserwuje efekt. Spełnienie uczestników daje ogromną satysfakcję. 🙂